czwartek, 30 października 2008

Ryty Cienia II. Przestąpienie: Cienisty Pływak

Wylądował w oleiście czarnej wodzie, ale i tak zetknięcie z jej powierzchnią zabolało jak uderzenie o powierzchnię skutego lodem jeziora. Rąbnął w ciecz plecami, zmusiło go to do wypuszczenia z płuc powietrza. Spadał jak kamień, nie wiedział na jaką głębokość. Otchłań nad nim, otchłań pod nim.

Nagle jego pierś musnęło jakieś na wpół ukonstytuowane ciało. Jakby istniało gdzieś w fazie między płodem a noworodkiem. Ciągnęło za sobą smugę ni to cienia, ni dymu. Jakby z wody się rodziło. Poczuł oplatające go ramiona, poczuł jak to coś przytyka monstrualną głowę do jego czoła, po czym delikatnie naciska. Skóra na głowie Guilla ścierpła nieco przy dotknięciu zimnej błony, po czym jakaś wypełniona cieczą hauba zamknęła się wokół jego czaszki. Poczuł silne pieczenie na całym łysym czerepie i twarzy. Oślepł zupełnie.

"Kim byłeś za życia? Kiedy umarłeś? Gdzie umarłeś? Dlaczego? Po co? Opowiedz!" usłyszał. Sekundy później poczuł więcej cienistych dotknięć na swoim ciele. Oplątywały jego kończyny, szyję, całe ciało. Dotykały jego kręgosłupa głowami jak banie, przyklejając się doń jak pijawki.

Zrozumiał. To, co ciągnęło się za pierwszą istotą, było strumieniem rozkładu, przemiany ektoplazmy, niestrawionymi resztkami. To były pasożyty, utrzymujące swoją egzystencję dzięki nieustannemu karmieniu się myślami i wspomnieniami martwych, którzy tonęli w tej otchłani zapomnienia, póki jeszcze pozostały w ich duszach jakieś resztki świadomości. Chwytały duszę, po czym wspólnym wysiłkiem wysysały z niej co bardziej smakowite kąski, przytykając swe baloniaste głowy. To, w czym pływał, było przerobioną masą strawionych przez nie istnień, dusz, już nieświadomych, już roztopionych w niebycie. Praocean istnienia.

Wzięli go za zmarłego, bo był wypaprany tą ciemna, nieznaną substancją. Całuny mumii potęgowały to mylne wrażenie. Nie był martwy! Nie! On żył! Fatalna pomyłka!

Ja żyję! (na jakiej podstawie tak twierdzisz?)
Ja myślę! (niespójnie)
Ja istnieję! (już niedługo)
Ja... (...)

Brak komentarzy: